Pożegnanie Marii Janion

Mało kto wywarł w Polsce równie mocny wpływ na współczesną umysłowość. 

W osobie Marii Janion żegnamy badaczkę dziejów literatury i kultury, idei i wyobraźni. O ile takie określenie ma sens: badaczkę dziejów wyobraźni. Jej refleksja historyczno-literacka wiązała się od początku z myślą krytyczną warszawskiej szkoły historyków idei – którą to nazwę sama zaproponowała. (Pierwotnym przedmiotem zainteresowania miały być „światopoglądy”, a nie idee – pojęcie światopoglądu, mimo ideologicznych obciążeń, dobrze objaśnia rozległość pola badawczego, nie wykluczając również wyobraźni.) 

Za metodologiczną powinność badaczka uznawała odsłonięcie treści i struktury ukrytej – czy to w rozumieniu historii, czy osobowości, na poziomie indywidualnym i zbiorowym. Jakikolwiek kształt nadawała swojej rozumiejącej humanistyce, kategoria rozumienia stanowić miała światopoglądową gwarancję wolności osoby. 

Odkryciu i odsłonięciu osoby ukrytej, podświadomej, towarzyszyła zarazem pogłębiana refleksja nad indywidualnymi i zbiorowymi stereotypami przeciwstawnymi wolności rozumienia. Odsłonięcie – zakładało krytyczną kontrolę stereotypu podświadomości. Wartość dodatnią miała w kulturze struktura (forma) otwarta, ujawniająca treści psychologiczne i polityczne. Wracała kontrowersja nowoczesności (jako struktury otwartej) i tradycji – zamkniętej i tym bardziej zasklepiającej się w swojej zwulgaryzowanej i autorytarnej formie, im bardziej masowy jest jej stereotyp. 

Zważywszy polską tradycję, naturalne było podjęcie problematyki romantyzmu – na poziomie dociekań nad tożsamością światopoglądową, a nie tylko historii literatury. Romantyzm – idealizowany w pismach Pani Profesor jako rewolucja wyobraźni i samotworzenia ludzkiej wolności – w historii literatury polskiej obracał się w stereotyp w swoich dwóch politycznie zideologizowanych kanonach: tyrtejskim i mesjanistyczno-martyrologicznym. Pod tą zasklepioną, zwulgaryzowaną myślowo i artystycznie formą wyobraźni masowej kryje się Upiór, wampir, który zmartwychwstaje z grobu jak mickiewiczowska pieśń: „i krwi żąda, krwi żąda, krwi żąda”. 

W swojej formacji pokoleniowej Janion podzielała sceptyczne nastawienie do tych zasklepionych kanonów. Z tragiczną ironią wyraził ten sceptycyzm Andrzej Wajda, podejmując tradycję Żeromskiego i prowokując ekranizacją Popiołów atak moczarowskich ideologów. To już przedtakt Marca, który uderzył personalnie również w Marię Janion i w warszawskich historyków idei. 

Tragizm i ironia były niezbędne w koncepcji romantyzmu Pani Profesor. Ironia nie była jednak jej domeną; jej żywiołem była raczej melancholia, której poświęciła osobne studia. Poczucie tragizmu łączyło te osobiste inklinacje z doświadczeniem epoki – wojny i Zagłady. Nie było w tym doświadczeniu zjawiska istotniejszego w swym ogromie niż ludobójstwo, ten znieprawiony powszechnik. To ono narzucało pytanie unde malum, ale też perspektywę wyobcowania. Janion podkreślała fakt socjologiczny, potwierdzony w badaniach: Polacy w masie nie zrozumieli, nie dostrzegli Zagłady w jej ludobójczej istocie. 

W tym dopiero kontekście stereotyp polskiego nacjonalizmu odsłania się w grozie zaślepienia – ze swoimi romantycznymi kanonami i z kształtem osobowości autorytarnej, ujawniającym się dziś tak wyraziście w mitach wstających z grobu „żołnierzy wyklętych” i w przejawach agresji ksenofobicznej, rasistowskiej, antysemickiej, homofobicznej, mizoginicznej, psychicznej, symbolicznej. 

Ten upiór nadal „krwi żąda”. Colloquium Marii Janion nadal trwa. 

Adam Pomorski