Wiersze Andreja Chadanowicza
Nocna pieśń wędrowca
Wędruję z gości do domu nocą:
ciemno, tylko gdzieś z góry
latarki gwiazd włączone migocą,
jakby śpiewano Mury.
Dzięcioł na Litwę wyfrunął donosić,
puszczyki syczą złowrogo.
Dobranoc, śniegu, i tego mi dosyć,
dzięki, że chrzęścisz pod nogą.
Tu woda obca, ościenna woda
w okrągłym wieńcu szronu.
Mróz na granicy, że gadać szkoda,
zamarza głos telefonu.
Czuje się tutaj gorzki dym z domu,
snuje się myśl: „Jak bliscy?” –
ludzi tam chwyta smok po kryjomu,
wracają wcale nie wszyscy.
Krzyk tam na wargach ludziom zamarza,
obelgą jest liczba pi…
Ruszaj się, bracie, aby do marca,
śnieg czy nie, ruszaj spod drzwi.
Za róg, a potem prościutko, widzicie,
za staw i za górkę białą,
za tę nadzieję, że znowu to życie
będzie, jakie być miało.
Prosto za słońcem, a córka tymczasem
niech marcowego święta
z kocią muzyką i z żabim hałasem
doczeka i zapamięta.
Nastanie maj i tak, jak co roku –
na ziemi dmuchawcobranie.
A dziś – ani kroku wstecz, ani kroku:
ruszam, nim tamto nastanie.
Krasnogruda
28 stycznia 2021
* * *
„Szczęściarz” – brzmi prawie jak zarzut. Ból
to szkoła wyższa. Lecz wolne,
no, tak, gromadzą się gwiazdy znad pól.
Nie znam tych gwiazd, bo są polne.
Jak drut kolczasty koszmary i strach
co noc oplatają mnie ściśle:
trzciny myślące rozpycham w złych snach,
bo tylko ja dobrze myślę.
Lecz choćby w listach zmęczenie, no, tak,
i zawód wypłakać po zimie,
i tak z ciepłych krajów powróci ptak,
co nie wiesz, jak ma na imię.
Krasnogruda
1 lutego 2021
Z białoruskiego przełożył Adam Pomorski