Jakub Ekier „Napaść to nie konflikt”

Jakub Ekier

Napaść to nie konflikt

Niektóre polskie media nazywają Putinowską inwazję „konfliktem rosyjsko-ukraińskim”. Jak czulibyśmy się, przeczytawszy, że w 1939 roku miał miejsce „konflikt niemiecko-polski”?

Język rządzi myśleniem i pomaga rządzić ludźmi. Propagandziści nadużywają słów tym cyniczniej, im niegodziwszej sprawie służą. Jeden z najjaskrawszych przykładów tego dawała oczywiście Trzecia Rzesza. Ostatnie działania Rosji zaś przywodzą na myśl to, jak nazistowskie Niemcy „przyszły na pomoc” Austrii w marcu 1938 roku, a w 1939 wrześniowego ranka napadły na Polskę. Objąwszy już władzę nad naszym krajem, naziści czym prędzej zadbali o monopol na język oficjalny. Służyła temu prasa zwana kolokwialnie „gadzinową”. I oto jej główny organ, „Nowy Kurier Warszawski” (potocznie „Kurwar”), używał dla niemieckiej inwazji stale jednego eufemizmu: „działania wojenne”.

Takie wyrażenie podszeptuje, że wojna rozpętała się sama. Nie że jedna strona szykowała długo agresję, że (stosując sztuczki stare jak świat) pozorowała atak ze strony swojej ofiary i zawczasu konsekwentnie roztaczała wizję zagrożenia. Niestety, mówienie „konflikt rosyjsko-ukraiński” czy nawet „wojna rosyjsko-ukraińska” podobnie tuszuje winę agresora. Stawia na równi napastników z napadniętymi i sprawców z ofiarami.

Świadek drugiej wojny światowej Józef Hen zauważył kiedyś prawidłowość, która wstrząsająco przystaje do rosyjskiej kampanii przeciw Ukrainie. Otóż państwo, które chce napaść inne, najpierw oskarża to drugie o zamiar agresji. Zawsze to słabsi dybią rzekomo na silniejszych, a ci muszą się bronić atakiem – ironizował znakomity pisarz. Takim kłamstwom agresorów nie wolno nigdy oddawać pola. Na szczęście przywódcy i poważne media zachodniego świata wydają się tego ostatnio świadomi. Wiedzą, że tylko zbijanie na bieżąco kłamstw i manipulacji Putina nie pozwoli mu zwyciężyć w sferze świadomości. Zwłaszcza oficjalne sprzeciwy wobec uznania samozwańczych republik i wobec inwazji 24 lutego polegają na nazwaniu rzeczy po imieniu. Na stwierdzeniu, że jednostronnie naruszono prawo międzynarodowe oraz integralność niepodległego państwa.

W kontekście tego mówienie o „konflikcie”, choć nie wynika pewnie ze złej woli, służy złej sprawie. Zwłaszcza od czwartkowego ranka wszyscy, którzy w wolnym świecie komentują publicznie napaść na Ukrainę, samym doborem słów opowiadają się po którejś stronie. Jak pisze w jednym z wierszy Zbigniew Herbert, niewola jest niewolą, nóż nożem, śmierć śmiercią. I podobnie inwazja, w której giną cywile, nie jest tym samym, co konflikt albo wojna.

Precyzyjne nazywanie zła zależy teraz od nas wszystkich. To mogą robić ci, którzy nie są w stanie zatrzymać rakiet ani opancerzonych pojazdów. Mogą to robić dla Ukrainy, Polski i całego świata.

https://www.rp.pl/publicystyka/art35754981-jakub-ekier-konflikt-rosyjsko-ukrainski-napasc-to-nie-konflikt