Wypowiedź Prezesa Adama Pomorskiego

Wypowiedź Prezesa Adama Pomorskiego z okazji przyznania ks. prof. Alfredowi Markowi Wierzbickiemu Nagrody Polskiego PEN Clubu im. Ksawerego, Mieczysława i Erazma Pruszyńskich za rok 2020.

„Współczesnym zacnym oddać cześć” – wołał Norwid. To właśnie czynimy, składając dziś Nagrodę Pruszyńskich w ręce ks. prof. Alfreda Wierzbickiego. Honorujemy wagę i odwagę jego postawy i słowa w nauczaniu, w publicystyce, w poezji – i w życiu. Świadomi jesteśmy dramatu, gdy stwierdza ogrom rozczarowania ludzi odchodzących od Kościoła, a nieraz ogrom ich cierpień spowodowanych przez ludzi Kościoła, które sprawiają, że dopiero wyrażając oburzenie, ksiądz wydaje się pokrzywdzonym bliski. Wiemy, o czym mówi wierszem: „Jeśli przystąpię do walki, będę po prostu pokonany. Jeśli jej nie podejmę, przegram z kretesem”.

O postawie ks. Wierzbickiego obok wiary i charakteru decyduje spójność myśli. Przesłanką jest sprzeczność: założenie o koniecznym związku wolności i etyki. Same one warunkują to, co je godzi: rozumienie prawdy. Bez kategoii rozumności, rozumnego ładu – wolność i moralność to tylko instynkty: łatwy łup fanatyzmu. Taki jest etos człowieczeństwa i społeczeństwa: „Chodzi tu – jak mówi ksiądz – zarówno o etyczny fundament stanowionego prawa, jak i o same warunki, w których możliwe jest – dzięki pluralizmowi instytucji, uwzględniającemu trójpodział władz oraz pluralizmowi opinii – poszukiwanie prawdy i wcielanie jej w sprawiedliwe i odpowiedzialne ustawodawstwo… Chodzi o sam etos demokracji. Gdy niszczy się zdolność rozpoznawania prawdy w życiu publicznym, niszczy się etyczną treść demokracji, przeobraża się ona w swe przeciwieństwo”: jest nim zniewolenie. Z utratą etyki traci się wolność.

Dewastacja instytucjonalnego i etycznego ładu demokracji powoduje, że państwo zamiast dobrem wspólnym staje się – władzą. Ksiądz nie waha się przestrzec Kościoła przed jej jednostronnym poparciem, które prowadzi do podporządkowania, przed paradoksem Wielkiego Inkwizytora, przed akceptacją pogardy. Tymczasem „podstawową drogą Kościoła jest człowiek – a właściwie konkretni ludzie, których drogi są bardzo różne”. „Obserwuję bardzo niski poziom świadomości religijnej. Ludzie chyba naprawdę nie wiedzą, co jest prawdziwie święte – prawdziwie święty jest człowiek, przestańmy sakralizować same symbole. Nie jest potrzebna żadna krucjata czy wojna cywilizacyjna. Potrzebna jest nam przyzwoitość, solidarność, coś, co może ludzi połączyć, szacunek dla odmienności. Myślę, że nie ma nic bardziej chrześcijańskiego”. Istnienie człowieka potwierdza się w innym człowieku: stąd świętość istnienia również tego innego, bliskiego czy obcego. „Chrześcijaństwo nie zna granic. Miłość bliźniego nie odnosi się tylko do chrześcijan, ale do każdego człowieka”.

Natomiast „błędem jest twierdzenie, że patriotyzm to forma miłości. Przyczyną i adresatem miłości może bowiem być tylko osoba. Miłość do rodaków jest szczególnym przypadkiem miłości bliźniego, a ta kategoria jest uniwersalna – jakikolwiek ekskluzywizm byłby jej negacją. Patriotyzm jawi się raczej jako forma sprawiedliwości społecznej”: członkowie wspólnoty – „a chodzi tu i o naród, i o ojczyznę (dwie nie całkiem tożsame wspólnoty)” – winni jej służyć.

Zaprzeczeniem chrześcijańskiej miłości bliźniego jest wykluczenie, a więc także ksenofobia i megalomania narodowa: „Narodowy narcyzm zakłada manichejski podział na swoich, którzy są dobrzy, i obcych, którzy są źli. Wzmacnia go utożsamienie wspólnoty narodowej ze wspólnotą religijną”. Pisząc o „demonicznej machinie zarządzania uczuciami (co dziś można przecież robić na masową skalę)”, ks. Wierzbicki dostrzega w populizmie inną już „formę nihilizmu niż przemoc totalitarna. Aby zapanować nad uczuciami, nie musi stosować brutalnych środków, wystarczy pobudzać je ideową mobilizacją, stworzyć na przykład wizję jakiegoś monstrualnego wroga. Totalitaryzm żywił się iluzją panowania, populizm żeruje na lęku”. „Przeciwstawianie pedagogiki dumy pedagogice wstydu opiera się na fałszywym założeniu, jakim jest schemat manichejski. W dojrzałym życiu – czy to osobowym, czy zbiorowym – należy dążyć do realistycznego obrazu siebie. Tylko świadomość oparta na niezafałszowanej pamięci buduje tożsamość. Powiedzmy to wyraźnie: megalomania narodowa i ksenofobia są objawem zaburzenia tożsamości narodowej, a agresja, którą często wyzwalają, staje się irracjonalnym sposobem rozładowania lęku i niepewności”.

W inauguracyjnym przemówieniu prezydenta Joe Bidena padło zdanie trudne do przetłumaczenia na polski: We must end the uncivil war. W kontekście przytoczonych właśnie wypowiedzi Laureata brzmi to zrozumiale. Ks. Wierzbicki – niegdyś  współpracownik arcybiskupa Życińskiego w budowie pięknego lubelskiego ośrodka otwartego dialogu międzykulturowego; etyk, którego tezy jakże bliskie są temu, co Maria Dąbrowska pisała o moralności Conradowskiej; publicysta, odwołujący się do tradycji Żeromskiego, Wyspiańskiego i Brzozowskiego; poeta i czytelnik poetów, którego przyjaźnią zaszczyciła Julia Hartwig – niech zechce przyjąć Nagrodę z rąk ludzi pióra. Jej patroni w swoim dziele pisarskim służyli tym samym ideałom, z podobnym hartem ducha, z odwagą cywilną i dzielnością żołnierzy. Przez pamięć o nich oddajemy dziś cześć zacnemu współczesnemu. W imię szacunku dla człowieka i dla ludzi, chodzących – teraz i zawsze – różnymi ścieżkami.