„Ten jest z ojczyzny mojej” – Władysław Bartoszewski

Ten jest z ojczyzny mojej.
W 30. rocznicę walki i zagłady Getta Warszawskiego
(16 kwietnia 1973)

Polski PEN Club poświęca ten wieczór pamięci jednej trzeciej mieszkańców naszego kraju, ludzi męczonych i upokarzanych w latach wojny, zagłodzonych na śmierć, umęczonych w komorach gazowych, i pamięci tych, którzy są z ojczyzny naszej, tych, którzy przypłacili życiem służbę jednemu z najpiękniejszych uczuć na ziemi – miłości człowieka, solidarności z człowiekiem cierpiącym.

Trzydzieści lat temu, dokładnie w poniedziałek chrześcijańskiego Wielkiego Tygodnia, przypadający w 1943 roku na dzień 19 kwietnia, garstka młodzieży żydowskiej w Getcie Warszawskim, dzielnicy odgrodzonej wysokim murem od reszty miasta, rozpoczęła kilkutygodniową walkę z niewspółmiernie przeważającymi siłami policji hitlerowskiej i SS. Kilkuset ludzi podjęło i toczyło ją w imieniu kilkudziesięciu tysięcy Żydów żyjących jeszcze w Warszawie i skazanych przez hitleryzm na śmierć, w imieniu setek tysięcy wegetujących wtedy w innych gettach i obozach pracy w całym okupowanym kraju, wreszcie w imieniu tych wszystkich ludzi bez różnicy pochodzenia, wyznania czy poglądów, którzy od września 1939 roku mówili w okupowanym kraju siłom przemocy i zbrodni – nie!

Pierwsze strzały na rogu Nalewek i Gęsiej były nie tylko aktem oporu wobec zamierzonej deportacji resztek żydowskiej ludności Warszawy do obozów zagłady, były w intencjach młodzieży żydowskiej przede wszystkim donośnym protestem przeciwko ostatecznemu sponiewieraniu człowieka, przeciwko bierności zniewolonych terrorem i nędzą, przeciwko wyniszczaniu mężczyzn, kobiet i dzieci, dokonywanemu z potworną sprawnością i konsekwencją bez skutecznego przeciwdziałania ze strony cywilizowanego świata. Organizatorzy walki w Getcie Warszawski zdawali sobie w pełni sprawę z braku realnych możliwości zwycięstwa. O kierunku ich działań decydował przez cały czas problem zachowania właściwej postawy. „Naczelne hasło brzmi: wszyscy gotowi zginąć jak ludzie” – czytamy w odezwie Żydowskiej Organizacji Bojowej ze stycznia 1943 roku. Mając możność dokonania wyboru własnego losu i stosunkowo największe szanse na przetrwanie poza gettem – zdecydowali się świadomie na walkę i prawie na pewną śmierć. „Ci, którzy polegli, spełnili swoje zadanie do końca, do ostatniej kropli krwi, która wsiąkła w bruk Getta Warszawskiego” – pisał w 1945 roku Marek Edelman, członek sztabu ŻOB, jeden z zastępców jej komendanta, Mordechaja Anielewicza.

Dziś, z perspektywy trzydziestu minionych lat, z większą niż wtedy ostrością widać moralną doniosłość walki Getta Warszawskiego, zapisanej na kartach historii II wojny światowej wśród najniezwyklejszych, najtragiczniejszych i najwznioślejszych porywów ludzkich owego czasu. Pisał w 1946 roku Julian Przyboś: „I nie liczba ofiar, nie to, że tyle milionów Żydów zginęło niewinnie – zginęły przecież miliony Polaków czy Rosjan – i nie sam fakt fizycznego unicestwienia – śmierć niezawiniona, męczeńska śmierć była nieraz w dziejach ludzkości udziałem tysięcy. Ale wyważenie ostatniej zasady człowieczeństwa, zburzenie do fundamentów już nie tylko etyki, rozumu, prawa – ale zamach na ostateczną resztę człowieczeństwa, na to, że człowiek, nie mają nawet swojej śmierci, śmiercią męczeńską coś znaczył, w imię czegoś umierał. Hitlerowcy śmierci milionów Żydów chcieli odjąć nawet znaczenie, nawet miano śmierci”.

Znaczenie to przywrócić chcieli organizatorzy samoobrony w Getcie Warszawskim. Sprawiedliwie oceniła ich w tym literatura polska. Sprawiedliwie oceniła też niesprostanie przez świat sytuacji, w jakiej znaleźliśmy się w tej części Europy. Maria Kann, pisarka polska, patrząc na płonące Getto w 1943 roku, pisała w broszurze Na oczach świata, pierwszej na świecie osobnej publikacji poświęconej walce Getta: „W ciągu wielu lat świat patrzył bezczynnie na hitlerowską bestię. Nie przygotowywano się do walki, wciąż wierząc, że bestia hitlerowska da się ugłaskać, że nastąpi wreszcie kres jej żądaniom, że namową będzie można zmusić ją do zmiany postępowania. Dobra wola Niemiec zawiodła. Zachęcani bezkarnością Niemcy przekreślili wszelkie prawa, zachowując tylko jedno: prawo <narodu panów>. W imię tego prawa przywrócono niewolnictwo. Zniszczono wielowiekowe zdobycze chrześcijaństwa. Podeptano godność ludzką, sprawiedliwość, honor… Aż doszło do zbrodni, jakich nie było jeszcze w dziejach. Świat patrzy na nie. Współczuje ofiarom. Obiecuje pomstę. Nie obietnic tu trzeba! Nie współczucia! Trzeba natychmiast siłą powstrzymać zbrodniarzy! Bo pomsta nie przywróci do życia wymordowanych narodów. Nie wyrówna krzywd moralnych! Każdy dzień niesie zagładę i sieje straszliwe spustoszenia, cofając Europę wstecz o wiele wieków. Za to ponosi odpowiedzialność cały świat. Za swoją słabość, lenistwo duchowe, egoizm. I kiedy nadejdzie dzień zwycięstwa, jedyną ekspiacją za niemożność przeciwstawienia się złu będzie taka przebudowa świata, aby hasła głoszone przez demokracje weszły wreszcie w życie i aby podobna tragedia nie powtórzyła się już nigdy i nigdzie”.

Zmarły bez mała cztery lata temu wiceprezes Polskiego PEN Clubu Jerzy Zawieyski pisał w 1946 roku: „Czytaliśmy z pobłażaniem i lekceważeniem sławetne dzieło Rosenberga i co najwyżej kpiliśmy z bezsensu niemieckich wierutnych bredni. Wojna ukazała bezmiar tragicznych skutków tych lekceważonych teorii. Dla każdego prawdziwie czującego chrześcijanina rzeź w getcie była doświadczeniem najcięższym, powiększonym świadomością, że jesteśmy od dawna współwinni tej najokrutniejszej zbrodni, jaka w naszych oczach się dzieje. Nie wyszliśmy złu naprzeciw, kiedy było ono jeszcze w zalążkach, jeszcze nie rozrosło do rozmiarów katastrofy. Świat, czyli my sami, pozostawił bez czynnej odpowiedzi książkę Rosenberga, z której wyrosły krematoria, obozy, rzezie w gettach”.

Pisał w 1946 roku Jerzy Andrzejewski: „Ten trud powstańczy bojowców żydowskich stał się od pierwszego strzału poza murami Getta wielkim zwycięstwem Żydów w obliczu nieuchronnego zniszczenia i śmierci. Z głębi najdotkliwszego poniżenia, najsamotniejsi ze wszystkich walczących w owych latach, walczyli Żydzi o te same prawdy i wartości, o które w ciągu sześciu lat wojny walczyły na wszystkich frontach i ziemiach inne narody. O wolność, sprawiedliwość, o szacunek dla człowieka. O lepszy porządek społeczny i polityczny. Nie o co innego walczyli Polacy. Testamentem cierpienia i męstwa tysięcy ofiar Getta Warszawskiego, jak i tysięcy polskich ofiar barbarzyństwa, pozostanie świadomość, że niezliczone rzesze ludzi padły w ostatniej wojnie ofiarą planowo sterowanych nienawiści. Sens życia wielkiej rodziny człowieczej może być trwale przywrócony tylko poprzez oddalanie i przezwyciężanie wszystkiego, co ludzi dzieli, i przez niegasnącą pamięć o wszystkim, co ich wiązało i wiąże”.